piątek, 29 lipca 2016

Alpaki i inne zwierzaki czyli pierwsza poważna letnia przygoda

Było ostatnio o pakowaniu więc tym razem o odpoczywaniu :)


W pierwszej połowie lipca zaliczyłam z Mieszkiem pierwszy wspólny wakacyjny 3-dniowy wyjazd.

Przygotowywaliśmy się do niego cały weekend by w poniedziałek wsiąść do auto i pojechać w kierunku Margonina... do Klotyldzina, w magiczne miejsce zwane Alpakoland.

AlpakolandJak sama nazwa wskazuje to miejsce to świat Alpak. I rzeczywiście gdy skręciliśmy do Klotyldzina przed Margoninem to po paru metrach okazało nam się ... pole alpak. Były białe, czarne, brązowe, jedne miały charakterystyczne grzywki, inne były nieco bardziej przygolone. Obserwowały otoczenie i miało się wrażenie, że tylko czekają, żeby ktoś je odwiedził. Jest to hodowla alpak, która daje możliwość kupienia zwierzaka dla siebie :) ma ktoś ochotę?? Właściciele pokochali alpaki i niedawno zdecydowali się na otwarcie swojej hodowli dla wycieczek przedszkolnych i szkolnych. Jest to miejsce przyjazne dzieciom :)
Miejsce bardzo zachęcające i przyjemne, mnóstwo świeżego powietrza i zwierząt. Oprócz pierwszoplanowych alpak można tam spotkać osiołka, dwa konie i kilka owiec, które skutecznie zaznaczają swoją obecność.
Sam Klotyldzin od Piły leży około 40 km więc stosunkowo niedaleko i jak najbardziej zachęcam chociażby na całodniowe odwiedziny przesympatycznych alpak. :)


Marta i Alpaki <3

Mieszkaliśmy w domku po drugiej stronie ulicy, wybraliśmy się tam większą grupą - 4 mamy i 8 dzieci :) w różnym wieku - mimo to wszyscy cieszyli się obecnością zwierząt za oknem.

W bliskim sąsiedztwie jest jezioro więc pierwszego dnia nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy tam nie zaszli i nie skorzystali z kąpieli - oczywiście Mieszko również to zrobił i bardzo dobrze się bawił.
Obowiązkowo również odwiedziliśmy główne bohaterki naszej wyprawy czyli alpaki :) w kolejnych dniach spacery na drugą stronę ulicy odbywały się dosyć często :)
Przy domku mieliśmy możliwość korzystanie z ogromnego ogródka, na którym była trampolina, piaskownica, zjeżdżalnia, hamaki i przede wszystkim mnóstwo miejsca do biegania. Zapomniałabym - były jeszcze kurki :) od których można było podkraść świeżutkie jajko a i atrakcją dla dzieci też były niemałą :)
Wieczorami gdy dzieci szły spać mamy miały czas  posiedzieć na dużym tarasie i korzystać z chwil ciszy :) Niestety przy okazji trafiło się parę kropel deszczu i burzowych grzmotów ale w "kupie raźniej" :) więc jakoś daliśmy radę :)

Jeśli chodzi o same alpaki to okazało się, że to naprawdę fajne zwierzaki :) nie plują jakby się mogło wydawać, są przyjazne i podobno są łasuchami jeśli chodzi o marchewki. Posiadając tą wiedzę zakupiliśmy marchewki i uzbrojeni
w alpakowe smakołyki ruszyliśmy w pole... niestety chyba biedronkowa marchewka nie podeszła alpakowym koneserem karotenu więc jadły bez przekonania - za to konie nie gardziły :D Właścicielka zdradziła nam, że być może od przyszłego sezonu będzie możliwość pojeżdżenia na alpace... oczywiście dla dzieci głównie - a szkoda, chętnie bym spróbowała!

Bardzo gorąco polecam wybrać się w odwiedziny do alpak tylko pamiętajcie, żeby wziąć ze sobą smaczną marchewkę i coś przeciw muchom i komarom, których jest tam mnóstwo - był to jedyny minus całej wyprawy - choć przynajmniej dzieciaki miały ubaw z polowań z packą na muchy...


Pozdrawiam was serdecznie i cóż czas się pakować na kolejną wyprawę! :)


czas na wielką przygodę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz