poniedziałek, 25 lipca 2016

Wyjazd?! Melisę poproszę!

Mówi się, że podróże uczą, ja śmiem twierdzić, że przy dziecku podróż może i uczy, ale preludium wycieczki hartuje psychikę! 

Okres letni niechybnie wiąże się z wyprawami mniejszymi lub większymi. Zawsze wymagają one jakiś przygotowań. Gdy już miejsce i noclegi załatwione, plan jako tako ogarnięty i zrobiony przychodzi czas na najgorsze... pakowanie... Dla mnie to niemałe wyzwanie!

W moim przypadku zawsze była to krótka lista kosmetyków/leków i walizka ciuchów regularnie selekcjonowanych do ostatniego dnia przed wyjazdem. Ostatecznie mieściłam się w walizce i starczało mi to na cały wyjazd. Arek gdyby mógł zapakowałby się w plecak... niezależnie od ilości dni - zazdroszczę mu! :)
NIESTETY, CZASY SIĘ ZMIENIŁY! Jest Mieszko!
Każdy wyjazd nawet na 2-3 godziny wymaga spakowania torby, zabrania kilku koszulek, dodatkowej pary spodni, nie wspomnę o mleku, chrupkach, kaszce i jakimś owocu - no bo przecież może zgłodnieć... Kocyk musi być bo na trawkę może usiądzie, wózek musi być jakby jednak na trawce nie chciał... A i chusta obowiązkowo jakby trawka i wózek były be! Generalnie tir by się przydał, ale tira nie ma, za to jak każda matka szlifuję swą umiejętność gry w tetris live :P


Najgorsza jest apteczka... najchętniej zabrałabym cały dział apteczny "dla dzieci" ale to też nie wyjdzie... Więc lecimy listę kolejno: coś na dwór (na ugryzienia, przeciw ugryzieniom, krem z filtrem, krem po opalaniu), na zęby (żel przeciwbólowy, pasta, syrop), na alergie/uczulenie (syrop, wapno), codziennie (probiotyk, witaminy, kropelki na brzuszek jakby co), na wirusy (syrop przeciwwirusowy i przeciwgorączkowy), na katar (frida + przeciwhistaminowe) teraz część kosmetyczna: żel, szczoteczka zębowa, patyczki, oliwka/balsam, szczotka do włosów... i chyba wszystko?! o z pewnością NIE! jeszcze coś się znajdzie ale spokojnie przypomni się gdy będzie potrzebne...

Gdy spakujemy apteczkę czas na pakowanie pampersów i innych dzieciowych gadżetów - tu jest dopiero litania całego asortymentu a przy każdej pozycji "brać czy nie", na tapecie są zabawki, kocyki, leżaczki, baseniki, namioty, pchacze, zabawki wielkogabarytowe... jest tego mnóstwo i trzeba podjąć najtrudniejszą decyzje, zabrać i wieźć na marne czy zaryzykować i zostawić.

Na koniec zostawiam kwestie odzieżowe - mniej więcej każda mama wie ile na dzień schodzi koszulek, spodni, do tego wszystko robimy w dwóch wariantach pogodowych i jest ok.


Dla mnie główną pomocą przy pakowaniu jest pytanie: CZY BEZ TEGO SOBIE PORADZĘ JEŚLI BĘDZIE POTRZEBA? Jeśli odpowiedź jest twierdząca to odpuszczam, a jeśli mam wątpliwości to pytam Arka, jeśli odpowie twierdząco odpuszczam, jeśli Arek ma wątpliwości to biorę w ciemno :P A co można kupić na miejscu od razu zostaje w domu :)


A Wy jak się szykujecie do wyjazdu? Moje MustHave to cała litania rzeczy i do każdego  punktu powyższe pytanie :D

Za nami już parę wypadów nad jezioro, jeden wyjazd 3-dniowy, wszystkie przeżyliśmy i świetnie się bawiliśmy.Po za tym to krzątamy się po Pile ale o tym wszystkim już w kolejnym poście... :)

1 komentarz:

  1. Dla mnie pakowanie to też dramat i cała lista "must have" - zawsze wyjeżdżamy gdziekolwiek wyglądając jak cygański tabor :D Jeśli jedziemy autem to nie ma problemu, najwyżej ledwo zamykamy drzwi... ale jak czekała mnie podróż pociągiem z Tadziem i bagażami to już trzeba było rzeczywiście ustalać bez czego możemy się obejść!

    OdpowiedzUsuń