Jestem "Złą Matką". Nie dlatego, że nie chcę być dobra, tylko dlatego, że JESTEM CZŁOWIEKIEM i czasami zwyczajnie NIE MAM SIŁ.
Przygotowując się do roli Mamy każda kobieta wyobraża sobie te cudowne chwile, sukcesy wychowawcze. Wizja jest pełna idealnych warunków dla rozwoju dziecka i (uwaga!) przy tym wszystkim kobieta nadal pozostaje idealną żoną i gospodynią domową!
W tej idealnej wizji jest miejsce na wszystko co dobre, zdrowe, rozwojowe, no cud, miód i orzeszki...
Natomiast plan macierzyństwa nie przewiduje: fochów, awantur, bajek w telewizorze, telefonu w użyciu, krzyków, kar, krzyczenia, łez, wkurzania się, uczucia bezsilności, ulegania zachciankom, marudzenia, ząbkowania, braku czasu na swoje potrzeby, towarzystwa w toalecie, niemożności umycia włosów w normalny sposób. Plan nie przewiduje RZECZYWISTOŚCI.
bo nie zawsze człowiek musi się szczerzyć... |
A są dni kiedy ta RZECZYWISTOŚĆ przytłacza Mamę całkowicie. I mimo tego, że twardo trzymała się założonych wytycznych, to są dni, kiedy te wytyczne ma GDZIEŚ. Są dni kiedy Mama przechodzi na ciemną stronę mocy i najchętniej oddałaby za dopłatą Małego Smrodka pierwszej chętnej osobie!
Są dni, kiedy idąc ulicą z koleżanką mówisz, że masz już dość i najchętniej to byś zostawiła dziecia w domu i poszła w długą. Są dni, kiedy na środku ulicy nie wytrzymasz i wykrzyczysz dziecku (i przy okazji całej okolicy), że masz już dość i ma być cicho. Są dni, kiedy razem z dzieckiem płaczesz z bezsilności, bo to kolejna nieprzespana noc, bo to już 5 dzień z rzędu on jęczy, a ten cholerny ząb nie chce wyjść. Są dni, kiedy zwyczajnie i po prostu MASZ DOSYĆ.