niedziela, 12 lutego 2017

SZPITAL NA PLUS #3 - Historia Edyty


Kochani! Zapraszam Was do zapoznania się z historią Edyty - kobiety, która uparcie dążyła do spełnienia marzenia o zostaniu Mamą. Cudna historia i wspaniała kobieta. Pełna optymizmu oraz zdrowego rozsądku. Ciepła, troskliwa, do wszystkiego podchodzi z dystansem - NAJWSPANIALSZA MAMA małego Andrzeja. 


Pamiętam jakby to było dziś kiedy na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreseczki. To był START mojego maratonu. Zaczęło się planowanie, ekscytacja, godziny spędzone na rozmowach z przyszłymi i już doświadczonymi mamami, oraz jeszcze więcej godzin spędzonych na różnych forach zbierając informacje o tym co mnie czeka. Zaplanowałam niemalże wszystko, od koloru ścian w dziecięcym pokoiku po wybór pościeli, ubranek jak i sposobie karmienia i wychowania tego małego człowieczka który miał niebawem przewrócić Nasz świat do góry nogami. Regularne wizyty u ginekologa odznaczały kolejne etapy ciąży, niby 9 miesięcy a czasu tak naprawdę zawsze za mało. Planując przyszłość zapomniałam o najważniejszym, o MECIE swojego maratonu, a każdy sportowiec potwierdzi, że ostatnie metry przed metą są najgorsze i trzeba wykrzesać wszystkie siły aby dobiec do końca. O swojej Mecie i ostatnich najcięższych metrach chciałabym opowiedzieć.
Planowany termin porodu to 28 września 2016. Jako, że to moja pierwsza ciąża już tupałam nogami kiedy w tym dniu nie przyszły skurcze. Och ile mam czekać, żeby Cię zobaczyć? Na ostatniej wizycie dostałam skierowanie do szpitala gdyby nic się nie działo, w tym rzecz, że nic się nie działo. Torba spakowana, dokumenty przygotowane, jedziemy. 9 miesięcy przygotowań, planowania, rozmyślania, ale w tym wszystkim nie planowałam najważniejszego, etapu porodówki. No bo jak zaplanować pobyt w miejscu gdzie trzeba zdać się na doświadczenie  i wiedzę innych? To właśnie  tutaj, w Pilskiej Sali porodowej rozpoczęły się ostatnie i zarazem najcięższe metry mojego maratonu, widziałam wielki transparent META, tylko trzeba do niego dobiec a tam czeka nagroda.
START: O 7 rano dzień po planowanym terminie zgłosiłam się do Szpitala w Pile. Skurcze były lekkie, odczuwalne ale to jeszcze nie było to na co wszyscy czekali. Już w poczekalni bardzo miło zaskoczyła mnie Pani która widząc mój stan poprosiła mnie do środka bez kolejki. W poczekalni czekały jeszcze 2 inne osoby. Pani zrobiła wywiad wypytując o podstawowe informacje i bardzo spokojnym tonem wyjaśniła dlaczego pyta i jakie będą dalsze akcje. Zaprosiła do środka mojego narzeczonego który pomógł mi się przebrać i wszyscy razem poszliśmy na oddział patologii. Przekazano mnie dosłownie jak zagubione dziecko, „z ręki do ręki”. Cały czas ktoś był przy mnie i nie pozwolili mi nawet na chwilę się denerwować. Po przyjęciu na oddział rozpoczęto kolejne standardowe badania jak KTG czy pobranie krwi. Czekałam cierpliwie na obchód. W pewnym momencie usłyszałam z korytarza, że wszystkie obecne na oddziale kobiety mają się zgłosić do badania. Cierpliwie czekałam w kolejce. Kiedy nadeszła moja kolej na badanie wyjaśniłam, że prowadzi mnie doktor X i prosiła abym zgłosiła się na oddział. Pan Ordynator aby zaoszczędzić mi podwójnego badania przekazał, że moja Pani doktor jest dziś na oddziale i mogę z Nią porozmawiać aby poczuć się pewniej. Bardzo mnie to ucieszyło. Pani Doktor po niespełna kilku minutach zjawiła się u mnie na Sali, zaprosiła na badanie i założyła balonik celem wywołania skurczy. O każdym kroku byłam informowana. Po powrocie do pokoju podłączono mi KTG i czekaliśmy.
Obudziłam się w nocy, około północy, a raczej przebudziły mnie skurcze. Poszłam do pielęgniarek które po zbadaniu stwierdziły rozwarcie na 4 cm. Zaczęło się, a ja jeszcze nigdy nie odczuwałam takiego strachu, podniecenia i ekscytacji w jednym momencie.  Kazano zabrać mi podstawowe rzeczy z pokoju i poczekać przy drzwiach na pielęgniarkę. Tutaj przyznam bardzo zabrakło mi pomocy ze strony Pań dyżurujących. Moje ciało było w regularnych odstępach maltretowane przez skurcze a Pani pielęgniarka pospieszała mnie żeby iść szybciej.  To w zasadzie jedyny nieprzyjemny moment w kontakcie z personelem w Pilskim Szpitalu. Zostałam przekazana do Pani położnej na oddziale Porodowym. Bardzo sympatyczna pełna empatii kobieta. Powiedziała, że czas powiadomić osobę która ma być przy porodzie, w tym samym czasie skurcze się nasilały. Na swoje nieszczęście tata dziecka nie odbierał a ból zaczął być bardzo dokuczliwy. Pani położna pokazała mi wszystkie możliwe techniki uśmierzania bólu, i najskuteczniejszym okazał się prysznic. Pozwolono siedzieć mi pod ciepłą wodą ile tylko chcę w tym samym czasie próbę dodzwonienia się do narzeczonego przejęła sympatyczna Pani, czyli nie tylko położna, ale i telegrafistka J
Co chwilę ktoś zaglądał do mnie pod prysznic, podejmując rozmowę aby nieco mi pomóc i odwrócić uwagę od bólu. Badania były przeprowadzane co godzinę i cały czas mogłam liczyć na pomoc pani położnej. W chwilach zwątpienia zagadywała mnie, co wtedy wydawało mi się dziwne opowiadać o  wyprzedażach w lokalnym spożywczaku, jednak z perspektywy czasu wiem jak pomogło mi to nie myśleć o coraz silniejszych skurczach. W każdym momencie wiedziałam co się będzie działo, co może nastąpić za chwilę i nie czułam się samotna. To było wszystko czego w tym momencie potrzebowałam. W chwili zmiany personelu podeszła do Nas nowa Pani położna, która powiedziała, że będzie nad nami czuwać i razem damy radę. Nie myliła się, już po niecałej godzinie kiedy rozpoczęła dyżur pojawił się na świecie nasz synek. Dzięki wspólnej pracy i fachowemu podejściu do sytuacji. Personel pomagał przy pierwszym dostawieniu synka do piersi, pomogli ułożyć wygodnie na moim brzuchu i zanim się zorientowałam ktoś przyniósł kanapki żebym mogła zjeść śniadanie. Wszystko odbywało się szybko ale bez zbędnego zamieszania. Po 2 godzinach zostaliśmy przeniesieni do sali poporodowej. Ja i moja mała rodzinka. I tutaj nie mogę powiedzieć złego słowa na personel. Jak tylko synek zaczął płakać od razu pojawiała się pielęgniarka. Jak miały odbyć się badania, informowano  mnie o planowanych zabiegach jak np. badanie słuchu. Podczas naszego trzydniowego pobytu w szpitalu zabrakło mi opieki laktacyjnej. Jestem świadoma, że na wszystkie mamy jeden doradca laktacyjny to za mało i ciężko podejść do każdej indywidualnie, ale w tym czasie bardzo brakowało mi, aby ktoś pomógł mi podczas karmienia.
Przed opuszczeniem szpitala przyszła do Nas Pani doktor, która spokojnie wytłumaczyła nam jak dalej mamy postępować, na co mamy zwracać uwagę oraz co powinniśmy zrobić w najbliższych kilku dniach po powrocie do domu. Po tej rozmowie oficjalnie przekazano nam ubranego synka w foteliku samochodowym.  META J

Reasumując mój pobyt w szpitalu mogę zdecydowanie w skali od 0 do 10 ocenić na mocne 8. Personel w znacznej mierze pomocny oraz życzliwy. Podczas porodu czułam, że jestem pod opieką specjalistów. Po porodzie w każdej chwili mogłam liczyć na pomoc pielęgniarek, które bardzo szybko pojawiały się w szpitalnej Sali. Zdecydowanie mogę polecić Szpital w Pile każdej mamie, która zastanawia się którą „porodówkę” wybrać.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz