poniedziałek, 3 października 2016

Zamotani Miłością - Zuzia i Franio

Witajcie!
Choć długo milczałam dziś chcę Wam przedstawić Zuzie i Frania, którzy Swoją historią rozpoczynają cykl na blogu Zamotani Miłością - w którym rodzice będą dzielić się swoją pasją chustowania i historią jak to się zaczęło...
Zapraszamy...

                                           

             O chustach po raz pierwszy dowiedziałam się po poznaniu Karoliny – akurat wybrała się na kurs ClauWi. Moja wrodzona ciekawość nie pozwoliła mi na pozostawienie tego intrygującego określenia nie rozszyfrowanego :D Zaczęłam sobie googlować o co chodzi - o co chodzi z tymi chustami i tak w ten sposób od nitki do kłębka – zalajkowałam kilka stron o chustonoszeniu, firm, które chusty tworzą itp. Idea rodzicielstwa bliskości nie była mi niczym obcym – powiedziałabym, że dopiero wtedy do mnie dotarło, że niektórzy ludzie tego nie stosują co było dla mnie niemałym szokiem. Wtedy dopiero przygotowywałam się do roli mamy i dopiero w tematykę rodzicielstwa zaczynałam się zagłębiać tak bardziej aktywnie i praktycznie – temat chustonoszenia zatem wypłynął naturalnie. Poza tym u mnie tak już jest – pojawiają się takie ‘ziarenka’, które później zlepiają się w całość. Poznanie Karoliny, oglądanie mnóstwa zdjęć różnych różniastych chust i chęć bycia mamą, która ‘jest blisko’. Jeszcze przed narodzinami Frania -  w maju zakupiłam chustę od Little Frog. Dostałam cynk, że będą mieli promocje – dla mnie to był taki impuls (jestem w tej kwestii 100% kobitką: słowo PROMOCJA, WYPRZEDAŻ działa na mnie jak lep na muszki i nagle zaczynam kombinować jakby tutaj skorzystać :D). W sumie byłam już wtedy przekonana, że chustę zakupię, więc to nie był dla mnie wielki dylemat :D Także od maja w domku czekał już na Frania piękny zielony, tkany pasiaczek – Beryl od LF :D

I tak dotarliśmy do lipca – Franulek się urodził – ja już nóżkami przebierałam, więc jak ogarnęłam się w tej nowej rzeczywistości umówiłam się z Karoliną na konsultacje. Hahh! Byłam mega pozytywnie nastawiona! Ale powiem szczerze – nie sądziłam, że będzie to takie wymagające :D (na filmikach, to łatwiej wyglądało :P) poza tym mój pięciotygodniowy synek miał wtedy inne plany i dawał o tym jasno do zrozumienia swoim płaczem. Aczkolwiek dał się zamotać w kangurka – może nieidealnego, ale jednak – pierwsze koty za płoty! Franek usnął, więc chyba mu pasowało :) Jako, że z Karoliną w Pile dzieli nas tylko Biedronka (mogę do niej prawie w kapciach iść), to umówiłyśmy się jeszcze raz – tym razem stawiliśmy się w komplecie rodzinnym tj. ja, Franek i Mateusz - mąż mój dzielny. Plan był, że może i on się czegoś nauczy, ale pozostała mu rola obserwatora w czasie gdy ja ćwiczyłam. Poznałam wtedy kieszonkę i przyznam, że bardziej przypadła mi do gustu. Tak czy siak motanie mi się spodobało mimo, że jest dla mnie wyzwaniem (na dzień dobry wiedziałam, że muszę poćwiczyć dociąganie :D ). Ale! Nie poddajemy się.

Dla mnie chustonoszenie jest o tyle ważne co też i pomocne. Od września mieszkamy w trójkę w Poznaniu – tu już nie mam do pomocy siostry i rodziców, którzy mogli się zająć Franulkiem w czasie gdy ja coś robiłam. Teraz mam klasyczne obowiązki domowe, dwie ręce i malucha. Do godz. 16 jestem zdana sama na siebie a wszyscy wiemy jakie dzieci są :D Nie przeszkadza mi to, że dzieć chce być blisko – na rączkach, ale fajnie by było móc zrobić jakieś szybkie pranko, przygotować obiad albo pościerać kurze. Dlatego chustonoszenie ma też dla mnie bardzo praktycznie zastosowanie :D
Przyznam się szczerze, że za wiele okazji do motania w domu nie miałam gdyż Franek sam sobie lubi też poleżeć. Ale chusta w użyciu i tak jest – dobrze się sprawdza chociażby jako przykrycie :D Nie wiem na ile jesień nam pozwoli na korzystanie z chusty na dworze, ale będziemy się starać chustonosić chociaż w domku J Bo to fajna sprawa :D
Swoją drogą – jak się ogląda te wszystkie cudowności na zdjęciach, to chce się więcej… Zapewne znacie to uczucie :D Szkoda, że nie udało mi się pojawić na żadnych Macankach w Pile – poznałabym więcej osób (chciałam napisać ‘dziewczyn’, ale wiem, że i panowie też zasilają to grono J), które się motają - raz, że ominęła mnie okazja poznania wielu nowych ludzi, i którzy automatycznie byliby dodatkowym wsparciem, dwa, że nie poznałam waszych chust – znam tylko moją bawełnianą tkaną a ciekawa jestem bardzo jakie w dotyku są wszelkie inne :D Ale! Co się odwlecze to nie uciecze – w Pile się jeszcze pojawimy nie raz, to i okazja do spotkania pewnie będzie – może szczęśliwiej w czasie się ułoży. J Pocieszam się, że wraz z moja wyprowadzką do Poznania Karolina mnie z grupy nie wyrzuciła (wiem, że tego nie zrobisz :*) i mogę chociaż was pośledzić na fb :D Poza tym zawsze mogę poszukać grup w Poznaniu :D
            Moja przygoda z chustą tak naprawdę dopiero się zaczyna – mam nadzieję, że i ja, i Franek to dopracujemy i pokochamy nie tylko w teorii, ale i w praktyce :D Trzymajcie za nas kciuki! :D
                                                                                                                      Zuzka*


                               



Zuzanna Łozińska zwana przez znajomych i rodzinę – Zuzią, Zuzką, Zuzą… itp. itd. :D 
To w swoim imieniu lubię, że tak wiele zdrobnień i form można wymyślić.

Ciężko jest napisać kilka słów o sobie, ale spróbuję :D Urodzona w Grudziądzu w 1989r., mieszkająca do września w Pile. Od 1 kwietnia (nie to nie żart!) cywilna żona Mateusza – po latach spotkanego kolegi z podstawówki, a od 20 lipca mama Franciszka. 
Z wykształcenia geograf ze specjalizacją meteorologiczną J Uwielbiam patrzeć w niebo – chmury mnie do meteorologii przyciągnęły właśnie, amatorsko fotografuję to i tamto – zależy co mnie urzeknie w danej chwili bądź miejscu. Podróże małe i duże też chętnie uprawiam, czego od maleńkości doświadczam dzięki moim rodzicom i ich chęci pokazania nam (mnie i mojej siostrze) jak najwięcej Polski. Szydełkuję jak najęta – najczęściej w trakcie oglądania jakiegoś serialu, lubię czytać książki - chociaż z tym ostatnio trochę gorzej, ale zawsze znajdzie się jakieś przysłowiowe 5 minut na małe przyjemności :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz