środa, 26 lipca 2017

Zamotani Miłością - Dorota i Aniela

Dawno nie pojawiła się chustowa historia... powoli wracam to normalności i regularnej pracy więc mam nadzieję, że i na blogu się rozkręci wszystko na nowo... tymczasem... zapraszam Was do poznania Doroty. Kobiety sukcesu i fantastycznej bliskiej Mamy. Staż matczyny ma całkiem spory. Po raz pierwszy mamą została jakiś czas temu, gdy rodzicielstwo bliskości nie było tak popularne lecz jednak Dorota odnalazła się w nim fantastycznie. Gdy patrzy się na całą jej rodzinę to bliskość aż iskrzy!

________


Nie pamiętam od kiedy chciałam zostać mamą, ale było to bardzo wcześnie, od 17 roku życia miałam wybrane imię dla córki, którą na świat powiłam 5 lat później. Wtedy Internet był „na kartki”, a poradniki nie propagowały tak wspaniałych rozwiązań i informacji jakie są dostępne dzisiaj. Szybko zorientowałam się, że wózek stanowi przeszkodę w wielu sytuacjach. Tak zaczęło się noszenie Zuzy w nosidełku – tak wtedy nie było wspaniałych nosideł i chust, a przynajmniej ja nie trafiłam na takowe – niestety. Nosiłam córkę w nosidełku, podróżowałam z nią, byłyśmy blisko i było nam ze sobą dobrze. Po dwóch latach powiłam syna i jego także nosiłam w tym samym nosidełku. Mam wrażenie, że to które wtedy było dostępne było dużo lepsze od tych, które dzisiaj są oferowane – tzw. wisiadła.

Z chustami zetknęłam się dobrych kilka lat później, gdy moje dzieci już były duże, a inna wspaniała mama została doradcą. Proponowałam organizację warsztatów w moim mieście, ale wtedy nie spotkało się to z zainteresowaniem. Gdy tylko dowiedziałam się, że po raz trzeci zostanę mamą wiedziałam, że pierwsze kroki skieruję do Małgosi i zapytam o chusty, i tak zostałam posiadaczką pierwszej chusty Babylonia, cienkiego, wykochanego pasiaka. Anielka miała 6 dni, gdy ją pierwszy raz zamotałam. Każde motanie uspokajało ją w pięć sekund. Choć nie mogę patrzeć na pierwsze nieudolne wiązania, i myślę sobie, jak mogłam tak ją nosić, to i tak wiem, że jej było dobrze, bezpiecznie blisko mnie.
Chust przybyło w naszej szafie, bo bez nich nasza codzienność byłaby jeszcze trudniejsza. Córcia rozwija się wspaniale, ale jest bardzo wrażliwym dzieckiem, rozwija się skokowo, a każdy skok to był naprawdę trudny czas. Chusty pomagały nam przetrwać chwile gdy i mi brakowało siły, i ona potrzebowała być bardzo blisko.
Chusta to także moja wolność i możliwość wychodzenia do ludzi z zachowaniem poczucia bezpieczeństwa małej kruszynki, która najpewniej czuje się u mamy. 
Chustę – choć nie tak często mota – polubił także tatuś. Myślę, że wraz z przybywaniem kilogramów, to on częściej będzie chustował nasz skarb, szczególnie podczas naszych pieszych wędrówek, których jestem miłośniczką.

O mnie:
Dorota Nina Semenov – potrójna mama – Zuzanny lat 17, Miłosza 14 i Anieli 9 miesięcy.
Zawodowo – pijarowiec, pracownik socjalny, kreatorka marki, wizerunku, współzałożycielka Toastmasters Piła, obecnie pełnię funkcję wiceprezesa ds. public relations. Od niedawna notuję graficznie i współtworzę pracownię twórczą GrafArt, konferansjerka, organizatorka eventów, słowem – multi kobieta. Kocham gotować dla najbliższych, uprawiać turystykę rowerową, fotografować, muzykować i wsłuchiwać się w siebie i świat, zapisywać swoje obserwacje w poezji. Intuicja jest moim najważniejszym drogowskazem.

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz