Dawno nie pojawiła się chustowa historia... powoli wracam to normalności i regularnej pracy więc mam nadzieję, że i na blogu się rozkręci wszystko na nowo... tymczasem... zapraszam Was do poznania Doroty. Kobiety sukcesu i fantastycznej bliskiej Mamy. Staż matczyny ma całkiem spory. Po raz pierwszy mamą została jakiś czas temu, gdy rodzicielstwo bliskości nie było tak popularne lecz jednak Dorota odnalazła się w nim fantastycznie. Gdy patrzy się na całą jej rodzinę to bliskość aż iskrzy!
________
Nie pamiętam od kiedy chciałam zostać mamą, ale było to
bardzo wcześnie, od 17 roku życia miałam wybrane imię dla córki, którą na świat
powiłam 5 lat później. Wtedy Internet był „na kartki”, a poradniki nie
propagowały tak wspaniałych rozwiązań i informacji jakie są dostępne dzisiaj.
Szybko zorientowałam się, że wózek stanowi przeszkodę w wielu sytuacjach. Tak
zaczęło się noszenie Zuzy w nosidełku – tak wtedy nie było wspaniałych nosideł
i chust, a przynajmniej ja nie trafiłam na takowe – niestety. Nosiłam córkę w
nosidełku, podróżowałam z nią, byłyśmy blisko i było nam ze sobą dobrze. Po
dwóch latach powiłam syna i jego także nosiłam w tym samym nosidełku. Mam
wrażenie, że to które wtedy było dostępne było dużo lepsze od tych, które
dzisiaj są oferowane – tzw. wisiadła.
Z chustami zetknęłam się dobrych kilka lat później, gdy moje
dzieci już były duże, a inna wspaniała mama została doradcą. Proponowałam
organizację warsztatów w moim mieście, ale wtedy nie spotkało się to z
zainteresowaniem. Gdy tylko dowiedziałam się, że po raz trzeci zostanę mamą
wiedziałam, że pierwsze kroki skieruję do Małgosi i zapytam o chusty, i tak
zostałam posiadaczką pierwszej chusty Babylonia, cienkiego, wykochanego
pasiaka. Anielka miała 6 dni, gdy ją pierwszy raz zamotałam. Każde motanie
uspokajało ją w pięć sekund. Choć nie mogę patrzeć na pierwsze nieudolne
wiązania, i myślę sobie, jak mogłam tak ją nosić, to i tak wiem, że jej było
dobrze, bezpiecznie blisko mnie.
Chust przybyło w naszej szafie, bo bez nich nasza
codzienność byłaby jeszcze trudniejsza. Córcia rozwija się wspaniale, ale jest
bardzo wrażliwym dzieckiem, rozwija się skokowo, a każdy skok to był naprawdę
trudny czas. Chusty pomagały nam przetrwać chwile gdy i mi brakowało siły, i ona
potrzebowała być bardzo blisko.
Chusta to także moja wolność i możliwość wychodzenia do
ludzi z zachowaniem poczucia bezpieczeństwa małej kruszynki, która najpewniej
czuje się u mamy.
Chustę – choć nie tak często mota – polubił także tatuś.
Myślę, że wraz z przybywaniem kilogramów, to on częściej będzie chustował nasz
skarb, szczególnie podczas naszych pieszych wędrówek, których jestem
miłośniczką.
O mnie:
Dorota Nina Semenov – potrójna mama – Zuzanny lat 17,
Miłosza 14 i Anieli 9 miesięcy.
Zawodowo – pijarowiec, pracownik socjalny, kreatorka marki, wizerunku,
współzałożycielka Toastmasters Piła, obecnie pełnię funkcję wiceprezesa ds.
public relations. Od niedawna notuję graficznie i współtworzę pracownię twórczą
GrafArt, konferansjerka, organizatorka eventów, słowem – multi kobieta. Kocham gotować dla najbliższych, uprawiać turystykę rowerową, fotografować, muzykować i
wsłuchiwać się w siebie i świat, zapisywać swoje obserwacje w poezji. Intuicja jest
moim najważniejszym drogowskazem.